Nareszcie jest! Archipelag, odsłona 8
Trochę to trwało, ale nareszcie jest dostępny w sieci kolejny numer Archipelagu, którego motywem przewodnim są tym razem ILUZJE. Co można znaleźć w tym wiosenno-letnim numerze? Oto fragment opisu tej odsłony magazynu:
Zamyślamy się nad światami stworzonymi przez dzieci, wyimaginowanymi przyjaciółmi i baśniami, które dzieją się pod powierzchnią codzienności. Nurzamy się w labiryncie snów i topimy w podświadomości. Analizujemy fenomen Alicji w Krainie Czarów, pochylamy nad powieściami fantastycznymi i próbujemy zbadać, na czym polega ich czar. Zaczytujemy się magiczną poezją Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego.
Zachęcamy do zwrócenia uwagi na austriacką pisarkę Melę Hartwig. Rozkładamy na czynniki pierwsze konflikt palestyńsko-izraelski i jego prezentację w literaturze. Z Alexisem de Tocquveille cofamy się do kolonizowanej Ameryki połowy XIX wieku. Próbujemy zachęcić Was do sięgania po polską literaturę, ale nie ignorujemy ciekawych zjawisk w literaturze światowej. Rozmawiamy z Xinran, chińską pisarką, której nieobojętny jest los kobiet Państwa Środka. O literaturze koreańskiej rozmawiamy z Marzeną Stefańską-Adams, założycielką wydawnictwa Kwiaty Orientu; dodatkowo prezentujemy selekcję najciekawszych książek koreańskich, jakie ukazały się dotychczas na polskim rynku. Z Harukim Murakamim podróżujemy do Grecji i tropimy greckie wpływy w jego twórczości.
Dyskutujemy z Pawłem Skawińskim, autorem fascynującego reportażu Gdy nie nadejdzie jutro, o współczesnych Indiach. Z Jackiem Y. Łuczakiem, auotrem książki Polska Kazimierza Nowaka, wspominamy postać niezwykłego, lecz wciąż mało znanego, polskiego podróżnika, Kazimierza Nowaka. Katarzyna Hałabura, londyńska bibliotekarka, opowiada nam, jak wygląda praca w angielskiej bibliotece. Zachęcamy do odkrywania chińskiej kuchni wraz z Klaudyną Hebdą, która przybliża nam Płetwę rekina i syczuański pieprz. Słodko-kwaśny pamiętnik kulinarny z Chin Fuchsii Dunlop.
Przypominamy kultowy film Andrieja Tarkowskiego Stalker i badamy związki między nim a książką braci Strugackich Piknik na skraju drogi. Zdajemy relację z pakistańskiego festiwalu literackiego w Karachi, Warszawskich Targów Książki i obchodów Światowego Dnia Książki w Barcelonie i Londynie. Obejmujemy patronatem wspaniały zbiór poezji sufickiej Alchemia Miłości, wydany pięknie przez wydawnictwo Barbelo, i opowiadamy o warszawskim spotkaniu zorganizowanym w celu promocji książki. Jak zwykle poczytać można też u nas o interesujących książkach wydanych niedawno na polskim rynku oraz na rynkach światowych, oraz dowiedzieć się, jakie książki zdobyły prestiżowe wyróżnienia w kraju nad Wisłą oraz za jego granicami.
Zapraszamy do wzięcia udziału w dwóch konkursach: jeden dotyczy snów literackich, drugi zaś organizujemy z okazji objęcia przez nas patronatu nad świetną irlandzką powieścią Karen Gillece pt. Dryft, wydaną przez wydawnictwo Stopka.
Jak zawsze, w piśmie znajdziecie też kilka tekstów mojego autorstwa, mam nadzieję, że Was zaciekawią. Gorąco zachęcam do lektury, dzielenia się informacją i brania udziału w konkursach!
Słów kilka – świątecznie
Miałam wkleić jakąś ładną kartkę z życzeniami, napisać więcej – niestety, w tym roku Święta przyszły niemal niespodziewanie, bo przecież dopiero co był październik i co się właściwie stało z tymi dwoma miesiącami? Gdzieś się zagubiłam po drodze i dopiero odnajduję, a zaległości mam spore… Nic to, nadrobię je szybko a i o blogu nie zapomnę.
Teraz jednak, skromnie i szeptem niemalże, życzę Wam, moi drodzy Czytelnicy, przede wszystkim spokoju i takiej właśnie spokojnej, cichej radości – na Święta i każdy dzień. Pewności, że jesteście w miejscu i czasie, w jakim być chcecie. I oczywiście otoczeni przez ludzi, których kochacie.
A na życzenia noworoczne i podsumowanie przyjdzie jeszcze czas!
Drogi literackie – Nowy Archipelag!
Już jest! Piąty, letnim numer Archipelagu. Teraz już wiadomo, gdzie głównie byłam, kiedy mnie nie było w tym skrawku wirtualnej przestrzeni.
W tym numerze motywem przewodnim jest DROGA. Zapewniam Was, że starałyśmy się podejść do tematu możliwie jak najszerzej i każdy powinien znaleźć w nim coś dla siebie! Tu zapraszam do wstępnego zapoznania się z treścią, a potem do ściągnięcia magazynu – jak zawsze całkowicie za darmo.
Jeśli chodzi o artykuły mojego autorstwa, to przeprowadziłam szalenie sympatyczną rozmawę z Tomkiem Grzywaczewskim, łódzkim podróżnikiem, który wraz z dwoma kolegami wyruszył w sześciomiesięczną podróż śladami Witolda Glińskiego, jednego z więźniów uciekających z rosyjskiego obozu pracy, opisanymi w słynnej książce Sławomira Rawicza „Długi marsz”. Udało mi się także przeprowadzić wywiad z Tomkiem Michniewiczem o jego fascynacji podróżami, które zaowocowały napisanem „Samsary. Na drogach, których nie ma”. Napisałam też recenzje „Hamidy z Zaułka Midakk” oraz „Born Under the Million Shadows”.
I nie zapomnijcie! Organizujemy aż trzy konkursy. Tradycyjnie na samym końcu magazynu znajdziecie cykliczny konkurs – tym razem polega on na odgadnięciu rebusów. Wprowadzamy też stały konkurs na recenzję oraz ogłaszamy jednorazowy konkurs z okazji Światowego Dnia Książki. Zapraszamy gorąco do wzięcia udziału we wszystkich! Nagrody jak zawsze ciekawe.
Gorąco zachęcam do czytania!
O Londynie i Oksfordzie słów kilka
Londyn jest miastem magicznym, w czym upewnił mnie mój drugi pobyt w tym mieście. Jego różnorodność może aż onieśmielić, tak mi się wydaje, choć ja czuję się tam akurat jak ryba w wodzie, spragniona tego bogactwa. Wspaniale zachowana zabudowa z przeszłości współgra z nowoczesnymi budynkami, w miarę bezboleśnie wplecionymi w krajobraz. Wielkomiejskie życie z całym jego zgiełkiem idzie w parze z olbrzymimi połaciami parków, w środku miasta, gdzie można poczuć się jak poza jego granicami (mimo sporej liczby ludzi na każdym niemal kroku). Można przejść się oświetlonym brzegiem Tamizy, a także wąskim chodnikiem wzdłuż kanału, wymijając rowerzystów i biegaczy (będąc dzieckiem biegającej rodziny widok takiej ilości biegających osób jest dla mnie zawsze dużą przyjemnością). Nie wspominając już o ludziach – zdaję sobie sprawę z problemów, które miasto musi brać pod uwagę przy multietniczności na taką skalę, nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że plusy wynagradzają minusy. Nigdzie chyba indziej ulice nie wydawały mi się tak interesujące.
Tym razem nic w Londynie nie zwiedzałam, ale wcale nie żałuje, choć wiele jeszcze chciałabym nad Tamizą zobaczyć. Ten wyjazd jednak był odmienny od poprzedniego i bardzo mnie to cieszy, bo bardzo potrzebowałam takiego właśnie spędzania czasu – spacerowania, przechadzania się uliczkami, zaglądania do księgarni i ładnych sklepów, odpoczywania w przeuroczych kawiarenkach i restauracyjkach (pierwszy raz próbowałam bangladeskiego jedzenia i było przepyszne!), a przede wszystkim rozmów na wszelkie tematy – nie wiedziałam sama, jak bardzo tęskniłam za rozmowami z pokrewną duszą i tylko żałowałam, że dni są takie krótkie i spać jednak trzeba.
Wybrałyśmy się też na wycieczkę do Oxfordu, który oczarował mnie i aż zapragnęłam wrócić na studia. Miałam trochę inne wyobrażenia o tym mieście i rzeczywistość przerosła moje oczekiwania – nauka w takim miejscu musi być wielkim przeżyciem, jestem pewna, że podejście do studiów różni się od tego znanego mi w większości uczelni, choć pewnie moja wizja jest trochę wyidealizowana. Cały Oksford mi się spodobał, a widziałam tylko jeden fragment i dwa college, w których mogłabym z radością zamieszkać (nie wiem, co na to reszta mojej wesołej rodzinki). Ach, mogłabym się jeszcze długo zachwycać.
Jeszcze raz dziękuję Chihiro i Maga-marze i małej Isabelce za ten przecudowny czas, bo bez nich te miejsca nie byłyby takie cudowne. Ech, powrót do rzeczywistości mnie nie zachwycił, choć powrotu do kochającego domu niczym zastąpić nie można. A na osłodę: angielski stosik.
Od góry:
-
Colin Thubron „Among the Russians” kupiona na stoisku na rynku, którego nazwa niestety rozmyła się w nadmiarze zdarzeń. Thubron i Rosja – to po prostu musi być udane połączenie, a cena podziałała jako ostateczna zachęta.
-
Jhumpa Lahiri „The namesake”. Przepięknie wydana, w Polsce ciężko już na nią trafić.
-
Geling Yan „The Uninvited”. Polecana swego czasu przez Chihiro. Kupione w cudownej oksfordzkiej księgarni, gdzie wszystko, razem z nowościami, jest za jedyne dwa funty.
-
Susan Abulhawa „Mornings in Jenin”. Zapragnęłam tej książki odkąd kiedyś odnalazłam ją przypadkowo szukając czegoś o Palestynie.
-
Laleh Khadivi „The Age of Orphans”. Prezent od nieocenionej Chihiro.
-
Kader Abdolah „The House of the Mosque”. Również znalezione kiedyś na Amazonie i chciane…
-
Uzma Aslam Khan „Trespassing”. Nastawiam się na piękną opowieść, w sam raz na lato.
A obok najpiękniejszy na świecie adresownik, który dostałam od Chihiro. Na zdjęciu brak jeszcze trzech książek o Chinach, które także od niej dostałam w prezencie – jestem rozpieszczana i bardzo szczęśliwa :)
Powód nieobecności
Powodów chwilowego zniknięcia jest kilka, przedstawiam ten najbardziej nadający się do pokazania na blogu, a zarazem bardzo słodki:
Oto Simon (oraz mój nieposłuszny storczyk nie chcący odżyć, na szczęście drugi nadrabia za oba), mieszka z nami od trzech tygodni (a może już więcej?), skutecznie organizując nam czas. Chwile spędzone z książką i kotem na kolanach zyskały nowy wymiar i nawet nie chce się tak często włączać komputera… W każdym razie notki są gotowe i wkrotce się pojawią na blogu, a ja korzystając z długiego weekendu wyruszam dziś do Londynu i cieszę się niezmiernie! Życzę Wam słonecznych dni i wypoczynku.