Archiwum

Archive for Sierpień 2012

Portland zupełnie inaczej

Kiedy myślę o miastach w Stanach Zjednoczonych, które chciałabym odwiedzić, moje typy nie są zbyt oryginalne, a na pierwszym miejscu plasuje się Nowy Jork. Na nim właściwie mogłabym poprzestać, bo w USA fascynuje mnie przede wszystkim przyroda i tą ją chciałabym kiedyś zobaczyć na własne oczy, słynne miasta pociągają mnie dużo mniej, choć na pewno gdybym miała możliwość ich odwiedzenia, długo bym się nie wahała. Na mojej prywatnej mapie Stanów miasto Portland ze stanu Oregon znalazło się głównie za sprawą muzyki, ponieważ stosunkowo często słyszałam, że jakiś lubiany przeze mnie zespół bądź wykonawca daje tam koncert. Gdzieś na obrzeżach mojej pamięci majaczył też fakt, że stamtąd pochodzi lubiana przeze mnie Ursula LeGuin, a jakiś czas temu dowiedziałam się, że Portland zdobyło wyróżnienie w kategorii najbardziej zielonego miasta, a nawet uznano Portland za drugie po Reykjaviku najbardziej ekologiczne miasto na świecie. Do tej pory zdecydowanie nie kojarzyło mi się z autorem Chuckiem Palahniukiem, bo i nie interesowałam się jego biografią, a jak wiedzą czytelnicy mojego bloga, przeczytałam tylko jedną jak dotąd jego powieść. Ale to właśnie Palahniuk napisał książkę „Uchodźcy i wygnańcy. Spacer po Portland w stanie Oregon”, która jest jedynym w swoim rodzaju przewodnikiem po tym mieście.

Dlaczego jest to książka wyjątkowa? Przede wszystkim dlatego, że napisana jest z niewątpliwą charyzmą Palahniuka i do głębi przesiąknięta jest jego stylem i osobowością. Napisany z pazurem przewodnik nie tylko pokazuje nietypową stronę miasta, która fascynuje, odpycha i przyciąga jednocześnie, ale także pozwala wielbicielom na spacer śladami autora. A ślady te wiodą zaiste krętymi ścieżkami. Owszem, dowiemy się, gdzie zjeść lub pójść się zabawić wieczorem, ale także gdzie można spotkać ducha lub spędzić kilka godzin w towarzystwie zmarłych. Opowieści o Portland (podane jednak jak na przewodnik przystało – wraz z numerami telefonów i adresami) przeplatane są z krótkimi anegdotami z życia pisarza. Wszystkie one głęboko osadzone są właśnie w Portland, choć częściej dotyczą jego mieszkańców, niż miasta jako takiego. Portret małej ojczyzny Palahniuka fascynuje i niepokoi jednocześnie, co wydaje mi się ogólnym wyznacznikiem jego stylu.

Aby książka przypadła do gustu czytelnikowi, musi on spełniać przynajmniej jeden z warunków: być wielbicielem Palahniuka lub interesować się Portland – albo ogólnie amerykańskimi miastami. I tu dochodzę do mojego problemu, nie tylko z „Uchodźcami i wygnańcami”, ale twórczością Palahniuka w ogóle. Widzę jego charyzmę, doceniam styl, doskonale rozumiem, co w jego twórczości może się podobać… I jednocześnie zupełnie jego pisarstwa nie czuję. Nie przemawia do moich emocji, nie do końca pobudza moją wyobraźnię… Z chłodnym umysłem mogę analizować poszczególne elementy, natomiast nie potrafię się zapomnieć czytając, a próbowałam też z fragmentami innych jego powieści. Właściwie nie jest to dla mnie problem – nie pozostaje mi po prostu nic innego jak westchnąć i stwierdzić, że Palahniuk zwyczajnie nie jest dla mnie i mając tyle innych książek do czytania chyba odpuszczę sobie kolejne próby nawiązania bliższej z nim znajomości. A że fanów ma mnóstwo, pewna jestem, że i ta książka znajdzie uznanie w ich oczach, bo jest naprawdę interesująca – tylko niekoniecznie dla mnie.

Za książkę dziękuję wydawnictwu Niebieska studnia.