Strona główna > książki > Rozmyślanie nad tequilą i trumną

Rozmyślanie nad tequilą i trumną

Chodziliście kiedyś na punkowe koncerty? Ja tak i jeszcze zdarza mi się pójść na któryś z najważniejszych i moich ulubionych, ale ma to już miejsce bardzo rzadko. Zdarzały się koncerty lepsze i gorsze, wymuszone i takie, na których nietrudno było całkowicie zapomnieć się w muzyce i „bujaniu się” (choć to słowo nie jest tu, jak można się łatwo domyślić, zbyt adekwatne). Nie obcy jest mi więc klimat takich imprez, jak i pewna część samego środowiska, choć nigdy nie miałam dostępu (ani nigdy go nie chciałam i nie poszukiwałam) do części artystycznej tegoż światka. Nie znam żadnych wykonawców, moi znajomi nie zakładali punkowych zespołów, a moim największym zbliżeniem z artystami sceny punkowej i ska była podróż samochodem z zespołem Koniec Świata, który wziął mnie i ukochanego na stopa. Mimo tego braku bliższego związku z zespołami, zabierając się za czytanie „Tequili” Krzysztofa Vargi miałam solidne zaplecze, sentyment do tematu, a nawet bardzo ciepłe uczucia w stosunku do całego punkowego „klimatu” (w końcu mojego ukochanego poznałam na reaktywacji festiwalu w Jarocinie). Cieszyłam się na tę książkę, pamiętając zachwyty kolegów z czasów licealnych i choć nie miałam sprecyzowanych oczekiwań, to jednak spodziewałam się czegoś zapadającego w pamięć i dającego do myślenia. Książkę odłożyłam jednak ze wzruszeniem ramion. Jest dobrze, ale nie nadzwyczajnie.

Narrator opowieści jest frontmanem punkowego (a przynajmniej rockowego o punkowej tradycji) zespołu. Jego myśli w formie poszatkowanego strumienia świadomości poznajemy w trakcie, gdy wraz z dwoma członkami „bendu”, Abdulem i Martinezem, niesie trumnę skrywającą ciało czwartego z muzyków tworzących ich zespół – Grubego. Będąc na potężnym kacu piosenkarz wspomina różne wydarzenia z czasów wspólnego grania, snuje refleksje na temat branży muzycznej i nowoczesnej „inteligencji” (mierzonej w pieniądzach i snobizmie, niekoniecznie biorąc pod uwagę wykształcenie, a nawet osiągnięcia), życia muzyka i niepewnej przyszłości każdego artysty. Tematyka to różnorodna i mimo niewielkiej ilości stron, książka porusza wystarczająco wiele wątków, by nie sprawiała wrażenia pustego opowiadanka. Co stało się z Grubym, jaka będzie przyszłość zespołu i czy sam pogrzeb odbędzie się bez skandalu – te pytania dodatkowo pchają czytelnika naprzód, tak więc „Tequilę” czyta się błyskawicznie. Oczywiście nie bez znaczenia jest język, żywy i rytmiczny, naszpikowany slangiem, makaronizmami i przekleństwami, „styl ulicy” chciałoby się powiedzieć, choć dotyczy warstwy artystycznej (jej specyficznej części, fakt, a jednak i inni bohaterowie ze świata twórców, ci tworzący sztukę „wyższą” używają niezwykle podobnego języka). Chwilami nasycenie wydaje się być już za duże, słownictwo karykaturalne, stylistyka zmierzająca w kierunku groteski. Na pewno jednak słychać w tekście melodię i rytm, co świetnie współgra z tematyką. Powstała więc książka interesująca, w pewnym stopniu nowatorska i wyróżniająca się, co prawdopodobnie przyczyniło się do nominacji do nagrody Nike.

Niestety, dla mnie to tylko tyle. Może przesadzam i powyższe plusy powinny wystarczyć. „Tequila” to książka dobra, ma kilka naprawdę błyskotliwych spostrzeżeń, zabawnych sytuacji i trafnych refleksji. Ja jednak czułam się trochę jak dziecko, które z zapałem rozpakowuje prezent, zdziera kolejne warstwy barwnego i ozdobnego papieru, w środku jednak nic nie znajduje. Bo gdzie ta opowieść o przyjaźni, obiecana przez recenzentów? Gdzie treść, która zapadłaby we mnie i przypominała o sobie przynajmniej przez kilka kolejnych tygodni? Od skończenia lektury książki minęło zaledwie kilka dni, a mnie wszystko zaczyna zlewać się w jedno. Ciężko „Tequilę” nazwać opowiadaniem, to jednak powieść stosunkowo krótka. Lubię, gdy krótsze formy są mocne, mają siłę rażenia lub pozostawiają w moim myślach konkretny obraz bądź myśl, który towarzyszy mi przez dłuższy czas. Pod tym względem książka Vargi jest niemal statyczna, jak gdyby miała opowiedzieć o końcu pewnej epoki. Cała treść jednak wyzbyta jest melancholii, wspomnienia to raczej kojarzenie faktów, nie tworzą ścieżki, która zaprowadzi czytelnika w konkretne miejsce. Podkreślam, że nie uważam „Tequili” za książkę słabą, do mnie jednak nie przemówiła. Jest w niej coś nijakiego, a od książki o takiej tematyce oczekiwałam innych odczuć.

Tytuł: Tequila
Autor: Krzysztof Varga
Wydawnictwo: Czarne, 2010
Ilość stron: 124
Moja ocena: 4-/6

  1. 22/04/2011 o 3:38 pm

    Czytałam to dawno temu, pamiętam, że język mnie zaskoczył, a potem zachwycił.

    • 29/04/2011 o 10:06 pm

      Mnie właśnie język ani specjalnie nie zaskoczył, ani nie zachwycił… Może za dużo go miałam w życiu codziennym? Może nie w tym natężeniu, ktore wydało mi się aż przesadne.

  1. No trackbacks yet.

Dodaj komentarz