Strona główna > książki > Zagubieni między pustynią a Zachodem

Zagubieni między pustynią a Zachodem

Bardzo lubię książki nie tylko opowiadające o innych kulturach, na co dzień dla mnie niedostępnych, ale także przedstawiające zderzenie ich z rzeczywistością dobrze mi znaną. „Zderzenie” nie jest tu może najszczęśliwszym słowem, ponieważ nie zawsze towarzyszą tym spotkaniom gwałtowne emocje, myślę, że znacznie częściej jest to miarowe poznawanie się, wzajemna fascynacja i niezliczona ilość pytań. Oczywiście, wszystko zależy od nastawienie obu stron, nie tylko do samego procesu poznawczego drugiej kultury, ale przede wszystkim jej przedstawicieli, którzy poza byciem żywymi spadkobiercami bogatej tradycji, pozostają głównie zwykłymi ludźmi, którzy chcą żyć po swojemu, czyli we własnym odczuciu normalnie. Myślę, że w tym właśnie tkwi sedno konfliktu opisanego przez Abd ar-Rahmana Munifa w pierwszej części jego pokaźnych rozmiarów dzieła „Miasta soli”, zatytułowanej „Zagubieni”. Wychowany w Jordanii autor mogący się poszczycić saudyjsko-irakijskimi korzeniami należy do najbardziej uznanych współczesnych pisarzy arabskich, w Polsce jednak pozostawał do tej pory dość anonimowy. Całe szczęście sytuacja ulega zmianie, jego książka bowiem to istotny głos w kwestii konfliktów Bliskiego Wschodu z Zachodem, z którego zapewne wiele osób zdawało sobie sprawę, choć niestety pozostawały i tak w mniejszości. Lektura „Zagubionych” ma szansę choć trochę zmienić tę sytuację.

Treść książki nie dzieje się w sprecyzowanym okresie ani miejscu, zyskując dzięki temu uniwersalność. Autor pokazuje losy wielu plemion i miejsc na Bliskim Wschodzie (oczywiście, stopień rozwoju i odległość od Egiptu pozwala nam mniej więcej umiejscowić powieść w czasie i przestrzeni, Munif unika jednak podawania dokładnych dat oraz nazw). Niewielka społeczność beduińska żyje w dolinie Wadi al-Ujun, od lat praktykując swoje zwyczaje i poddając się rytmowi życia na łonie pustynnej przyrody. Karawany pojawiają się i znikają, mężczyźni z plemienia wyjeżdżają i wracają, kobiety dbają o rodziny i tak jeden cykl życia przechodzi w kolejny, co jakiś czas zmieniając się nieznacznie przez prowadzone wojny lub konflikty między plemionami. Świat Beduinów wywraca jednak do góry nogami pojawienie się w ich obozie Amerykanów. Początkowo są do nich nastawieni dość przyjaźnie, jak do wszystkich gości nawiedzających Wadi, szybko jednak zaczynają czuć nieufność, zachowanie cudzoziemców jest tajemnicze, ich wyjaśnienia nie pasują do czynów, a mimo błogosławieństwa emira, ludzie zaczynają przeczuwać niebezpieczeństwo. Najzacieklejszym przeciwnikiem Amerykanów jest Mutib al-Haddal, który z czasem staje się symbolem oporu, zwłaszcza gdy dolinę spotyka przewidziana przez niego zagłada. Po tych wydarzeniach mężczyzna znika, a jego rodzina, osamotniona i zagubiona, wyrusza w podróż do krewnych. Wkrótce jednak okaże się, że nie tylko Wadi al-Ujun została zrównana z ziemią, a praca w nowych obozach tworzonych przez Amerykanów przyciąga młodszych i starszych Arabów. Także syn Mutiba, Fawwaz, wyrusza wraz z kuzynem i trafia do Harranu, gdzie zaczynają pracować dla cudzoziemców.

Tam też rozgrywa się główna akcja powieści, choć słowo „akcja” może budzić skojarzenia nie do końca przystające do fabuły książki. Choć na 544 stronach dzieje się naprawdę dużo, większość wydarzeń opisana jest w spokojny sposób, bez wartkiego poprowadzenia akcji. Nie jest to natomiast wadą książki, ponieważ cała jej konstrukcja opiera się na opowiadaniach o poszczególnych mieszkańcach Wadi al-Ujun, a później Harranu. Na początku czytelnik ma wrażenie, że to rodzina Mutiba lub też on sam będą bohaterami dzieła, szybko jednak narracja koncentruje się na kolejnych bohaterach, nie zapominając o poprzednich, ale i nie skupiając się na życiu konkretnej osoby. Munif roztacza przed czytelnikiem panoramę zmian społecznych, zachodzących zbyt szybko i w warunkach, kiedy jedna z kultur nie tylko czuje swoją wyższość nad drugą, ale i nie traktuje jej przedstawicieli jako dorosłych ludzi, którym należy się szacunek. Bez wahania zmieniają krajobraz, zmuszając ludzi do przeprowadzki w inne miejsce, dostosowują zastaną rzeczywistość do swoich potrzeb, a ludzi traktują jako siłę roboczą oraz ciekawy materiał etnograficzny, w większości nie siląc się na ich poznanie i zrozumienie. Po stronie arabskiej wzrasta natomiast zagubienie i niechęć do obcokrajowców, których z jednej strony podziwiają, ale i traktują jak wysłanników szatana lub opętanych przez złe duchy dziwaków. Zmiany zachodzą zbyt szybko, żeby żyjący na pustyni Arabowie mogli się do nich spokojnie przyzwyczaić. Część z nich daje porwać się fali modernizacji, część popada w coraz większy niepokój, skutkujący nierzadko problemami psychicznymi. Pogodzenie wielowiekowej tradycji Arabów wydaje się być niemal nie do pogodzenia z rozkwitającym miastem, głównie ze względu na to, że miasto budowane jest w stylu amerykańskim, a od Harranu Arabskiego i baraków robotników odgrodzone jest kolczastym drutem. Tymczasem arabska dusza, być może chwilami nieświadomie, rwie się ku dawnym czasom, znanym obyczajom oraz pustyni.

Czuł, że zarówno jego jak i księcia pustynia może uzdrowić. Tam człowiek znajduje się sam pośród bezkresu, ciszy i pierwotnej przyrody. Tam ma nie tylko możliwość dokonania właściwie oceny tego, co się stało, ale również – dzięki spokojowi i ciszy – może zwalczyć chorobę i ułożyć sobie wszystko na nowo. (s. 367-368)

Amerykanie natomiast cierpią na pustyni, żar lejący się z nieba, zwierzęta – nie potrafią się odnaleźć na nieswoje ziemi. Ich zainteresowanie kulturą arabską jest dość powierzchowne, nie chcą zaprzyjaźniać się z mieszkańcami Harranu, a jedynie zadają im setki pytań, przy okazji spotkań teoretycznie towarzyskich, później natomiast, napotykając mur niechęci, w wymuszonych wywiadach, do których zmuszani są robotnicy. Robią mnóstwo zdjęć i bywają rozczulający jak dzieci, ciesząc się z oglądanych przez siebie dziwów. Nie rozumieją jednak problemów i palącej tęsknoty słyszalnej w śpiewie Arabów, tak jak Arabowie nie pojmują działania wynalazków przywożonych przez cudzoziemców i szybko ustawiają się w pozycji gorszych, choć są przekonani o swojej moralnej wyższości (przynajmniej po pewnym czasie). Nie pomaga im to jednak w zaprzestaniu fantazjowania na temat amerykańskich kobiet, które widzieli na statku. Narastają nieporozumienia, niechęć i oskarżenia, nie znajduje się natomiast nikt, kto byłby w stanie załagodzić konflikt. Jego plon możemy obserwować w dniu dzisiejszym.

Książka „Miasta soli. Zagubieni” to przejmująca relacja pokazująca początek znanych arabsko-zachodnich konfliktów, napisana pięknym językiem i w sposób najbardziej do mnie przemawiający – przedstawia bowiem historie zwykłych ludzi i wpływ zmian na ich życie. Chwilami wzruszająca, całościowo melancholijna, pełna żalu za odchodzącym światem. Czego mi zabrakło? Być może autor poruszył ten temat w kolejnych częściach „Miast soli” (jest to bowiem pięcioksiąg), ale w „Zagubionych” nie znajdziemy prawie żadnych fragmentów dotyczących kobiet. Poza Wadhą i Umm al-Chusz nie znajdziemy zbyt wielu opisów, w których kobiety by występowały, nie wspominając już o wpływie zmian na ich społeczność. Bardzo chętnie poznałabym sytuację także z ich punktu widzenia. Ciekawa jestem więc kolejnych tomów dzieła Abd ar-Rahmana Munifa, a wszystkim zainteresowanym tematem serdecznie polecam „Zagubionych”.

Tytuł: Miasta soli. Zagubieni
Tytuł oryginalny: Mudun al-milh: Al-tih
Autor: Abd ar-Rahman Munif
Wydawnictwo: Smak Słowa, 2010
Ilość stron: 544
Moja ocena: 5/6

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Smak Słowa, serdecznie dziękuję.

  1. 25/11/2010 o 3:00 pm

    Bardzo lubię czytać o innych kulturach, także w kontekście zderzenia ich z naszą rzeczywistością. Szczególnymi względami obejmuję zaś kulturę arabską, która nieprzerwanie od kilku lat mnie fascynuje. Lubię jej zderzenia z naszą kulturą, ale też izraelską, turecką etc.

    Już od dawna mam ochotę na pierwszy tom „Miasta soli”, ale nie wiedziałam, czego mogę się po tej książce spodziewam. Dzięki Tobie już wiem i jeszcze bardziej mi się podoba.

    Pozdrawiam :)

    • 26/11/2010 o 10:13 am

      Myślę, że w takim razie znajdziesz tu sporo dla siebie. Także dlatego, że to świetna książka obyczajowa, napisana w smaczny (jak wskazuje nazwa wydawnictwa) sposób. W sam raz na długie wieczory, skłaniająca do refleksji, ale bez wartkiej akcji i zarywania nocy – co jest akurat dość istotne w przypadku sennego listopada ;)
      Pozdrawiam ciepło!

  2. Jabłuszko
    25/11/2010 o 8:05 pm

    Mam tę książkę i czeka sobie na swoją kolej, a ja, ilekroć zerknę na półkę, nie mogę się doczekać lektury. Bardzo interesuje mnie kwestia zderzenia kultur i cywilizacji, dlatego wiele sobie po „Miastach soli” obiecuję. Lubię tę serię Smaku Słowa, bo skupia księgi mądre i piękne. Dziś też kupiłam sobie taką właśnie: wprawdzie innego ulubionego wydawnictwa, ale z serii równie mi bliskiej – „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety” Swietłany Aleksijewicz.

    • 26/11/2010 o 10:17 am

      W takim razie „Miasta soli” nie powinny Cię zawieść, a przynajmniej taką mam nadzieję. Mnie z kolei bardzo interesuje książka „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety” Swietłany Aleksijewicz, czytałam o niej na kilku stronach, choć jeszcze nie napotkałam blogowej recenzji. Zapowiada się bardzo dobrze!

  3. Ewa
    25/11/2010 o 9:05 pm

    Już wcześniej interesowały mnie Miasta soli, ale czekałam na recenzję napisaną przez czytelnika. Książka nie jest tania, więc wolałam sprawdzić, co sądzi o niej ktoś obiektywny, zanim ją kupię. Wspaniale, że Twoja recenzja jest tak obszerna i wyczerpująca. Wiem teraz z dużym prawdopodobieństwem, że książka mi się spodoba. W liście do Mikołaja zajęła już poczesne miejsce:).

    • 26/11/2010 o 10:20 am

      Oby więc Mikołaj ją przyniósł, mam nadzieję, że Ci się spodoba tak jak mnie :) Niestety, cena odstrasza, może uda Ci się (lub Mikołajowi) upolować ją w jakiejś przedświątecznej promocji? Myslę, że naprawdę warto :)

  4. 26/11/2010 o 11:37 am

    Bardzo lubię i cenię sobie tego typu literaturę. Inna kultura opisana prezyzyjnym językiem. Bardzo chętnię ją przeczytam. Bardzo chętnie skorzystam z twojego zaproszenia do tej literackiej uczty :) pozdrawiam Monika

    • 29/11/2010 o 9:44 am

      „Literacka uczta” to moim zdaniem świetnie pasujące stiwerdzenie – tej książki nie czyta się wybitnie szybko, nie dlatego jednak, że autor przynudza, ale właśnie można sobie posmakować tamtego świata w pięknie napisanej prozie.
      Również pozdrawiam serdecznie!

  5. 26/11/2010 o 5:14 pm

    Brzmi cudownie, koniecznie muszę ją przeczytać! Jak wiesz interesują mnie „obce” kultury, niektóre już coraz mniej obce :) A w szczególności połączenie wschodnich tradycji (nieważne, czy Wschód to kraje Zatoki Perskiej, Chiny, Indie czy Japonia) z zachodnim stylem życia i tolerancją. Myślę, że najgorsze jest w przypadku wszelkich kulturowych nieporozumień od razu, bez namysłu uznawać własną za lepszą i podchodzić do wszelkiej odmienności z poczuciem wyższości. Amerykanie niestety często ten punkt widzenia prezentują, przy czym wielu z nich wydaje się, że USA dla wszystkich jest ziemią obiecaną…
    Dziękuję za absolutnie fascynującą recenzję.

    • 29/11/2010 o 9:49 am

      Ja dziękuję za miłe słowa! Myślę, że książka by Ci się spodobała, poza tym stykiem kultur ciekawie opisuje też „zwykłą” obyczajowość arabską, a dokładniej beduińską. Munif zagłębia się w podłoże konfliktu i potwierdza wiele tez, które może nie będą dla Ciebie nowe, ale muszę przyznać, że inne wrażenie robi taka analiza pisana przez europejskich (między innymi) antropologów, a inne, kiedy pisze o tym przedstawiciel jednej ze stron… Daje to do myślenia i jeszcze mocniej wpływa na emocje. Gorąco Ci polecam tę książkę, mam nadzieję, że spodoba Ci się równie bardzo jak mnie :)

  6. 30/11/2010 o 6:04 pm

    Jak zobaczylam na Twojego bloga to pomyślałam sobie o rany, ależ jestem zacofana z czytaniem! Ostatnio czytałam „Millenium” oraz książki na temat ewolucji..

    Ale ja nie o tym.. tak sobie pomyślałam że w „obyczajowo arabskich” klimatach spodobałaby Ci się książka „Chicago” al Asfaniego.. co prawda akcja toczy się w USA ale wokół perypetii (głownie) egipskich emigrantów..

    Pozdrawiam!

    • 01/12/2010 o 10:03 am

      Dziękuję za polecenie, mam „Chicago” na swojej liście i bardzo chcę tę książkę przeczytać, na razie jednak musi poczekać. Przeglądając blogi książkowe niemal zawsze mam to wrażenie, że jestem do tyłu z nowościami, nie wspominając o klasykach… Ale raczej mnie to nie smuci, nadrabianie lektur to w końcu czysta przyjemność :)
      Pozdrawiam ciepło!

  7. 02/12/2010 o 9:57 pm

    Świetna recenzja! :]
    Książka czeka na półce (również dzięki wydawnictwu), ale jakoś nieco obawiałam się do niej podejść. Twoja recenzja rozwiała wątpliwości, szykuje się przednia lektura! :)

    • 03/12/2010 o 10:30 am

      Dziękuję! Myślę, że nie ma potrzeby obawiać się, że książka może sie nie spodobać – porusza wiele aspektów konfliktu i życia beduinów, że każdy czytelnik może w niej znaleźć coś dla siebie :) Miłego czytania!

  1. No trackbacks yet.

Dodaj komentarz